Amerykański autor książek i dziennikarz zajmujący się w szczególności związkami pomiędzy przyrodą a rodziną i społeczeństwem – Richard Louv poświęcił całą książkę problemowi, który określił „deficytem przyrody”. Posługując się własnymi obserwacjami, doniesieniami naukowymi i statystykami wskazuje on na postępujący proces pogarszania się zdrowia amerykańskiego społeczeństwa, w tym w szczególności dzieci. W USA rosną wskaźniki otyłości i chorób cywilizacyjnych wynikających z braku ruchu, siedzącego trybu życia i niewłaściwego żywienia. Przeciętny Amerykanin coraz więcej czasu spędza przed telewizorem i ekranem komputera, mniej chodzi, przemieszczając się wszędzie samochodem. Dotyczy to również dzieci, dodatkowo czas przeznaczony kiedyś na swobodne aktywności staje się coraz częściej zorganizowany przez rodziców i system szkolny. I choć wszędzie, jak grzyby po deszczu, wyrastają siłownie, a bieganie staje się modą, osób otyłych, słabych fizycznie i cierpiących na choroby cywilizacyjne wciąż przybywa. To nie jest tylko problem Stanów Zjednoczonych. Polska jest liderem kopiowania tej drogi w całej Unii Europejskiej.

W swojej pracy przytacza on ponad 60 opracowań naukowych, w tym prace przekrojowe, badających znaczenie przyrody dla człowieka1. Wynika z nich, że dzieci, które mają okazję bawić się wśród dzikiej przyrody są sprawniejsze fizycznie, niż te, które bawią się na specjalnie przygotowanych do tego placach zabaw, a osoby, które mają mały kontakt z przyrodą częściej cierpią na depresję i stress. Dzieci potrzebują przebywania wśród przyrody do odpowiedniego rozwoju zmysłów i aparatu ruchu, szczególnie w zakresie dużej motoryki, ale też do redukcji stresu i dla utrzymania ogólnego dobrostanu psychicznego.

Steven Pinker w swojej znakomitej książce Nowe Oświecenie2, zauważa, że wbrew dominującej w mas-mediach narracji, życie ludzi na całym świecie staje się obiektywnie lepsze. Żyjemy dłużej, choroby zakaźne przynoszą coraz mniejsze żniwo, głód dotyczy tylko społeczeństw żyjących w kilku upadłych państwach Afryki, środowisko naturalne jest mniej zanieczyszczone (choć grozi nam globalne ocieplenie), mniej ludzi ginie na drogach czy w miejscach pracy, nie wspominając o atakach terrorystycznych, czy wojnach, które stały się wydarzeniami lokalnymi i rzadkimi.

Jednocześnie, jak sam zauważa, coraz bogatsze i bezpieczniejsze społeczeństwa wydają się być jedynie odrobinę szczęśliwsze3. Powszechna dostępność dóbr, schronienia, żywności i bezpieczeństwa nie poskutkowała ogólną szczęśliwością. Przed wiekami marzyliśmy o świecie mlekiem i miodem płynącym. Dziś żyjemy w tym świecie: nasze brzuchy są pełne, mamy dach nad głową, ciepło w zimie i wygodę za niewielkie pieniądze, a mimo tego nie czujemy się szczęśliwi. Mimo, że żyje się łatwiej, rosną wskaźniki zażywania środków przeciwbólowych i leków przepisywanych przez psychiatrów. Jako cywilizacja dokonaliśmy olbrzymiego postępu w bardzo wielu dziedzinach, ale jednocześnie pojawiły się nowe wyzwania, na które jeszcze nie znaleźliśmy rozwiązania, jak choroby cywilizacyjne, depresja, czy coraz częściej rozpoznawalne u dzieci ADHD czy autyzm. Wiele wskazuje na to, że wiele ze współczesnych bolączek ludzkości wynika z naszego rozwodu z naturą.

I tu wracamy do Louva. Przytacza on koncepcję biofilii, pojęcia zaproponowanego przez Ericha Fromma, a rozwiniętego i opisanego przez Edwarda O. Wilsona w pracy Biophilia4. Wilson był zoologiem, biologiem i ewolucjonistą. Wysnuł hipotezę, że człowiek, jako produkt środowiska, jest od środowiska nie tylko zależny, ale też z nim niejako zestrojony. Będąc jego częścią, czerpie z niego pożywienie, wodę czy tlen, ale koncepcja biofilii zakłada również osadzenie człowieka w mniej oczywistych przyrodniczych kontekstach, takich jak dźwięki, słońce, wiatr, zmienna temperatura, kolory. One również mają za zadanie pobudzanie ciała człowieka do odpowiedniego funkcjonowania, zabezpieczając przed wieloma dolegliwościami.

Wiele badań wskazuje na prawdziwość hipotezy biofilii. O wpływie słońca, brudu, ruchu fizycznego i zabawy, szczególnie dla odpowiedniego rozwoju dzieci pisałem wyżej. Teraz warto wspomnieć, że istnieje wiele badań wskazujących na istotną korelację pomiędzy stanem fizycznym i psychicznym ludzi dorosłych i dzieci, a częstotliwością i jakością przebywania na dworze. Ci, którzy często korzystają z natury, nawet jeśli niecelowo, są zdrowsi fizycznie i psychicznie. Rzadziej cierpią na otyłość, cukrzycę i choroby ograniczające ich ruchliwość, rzadziej też popadają w depresję i odczuwają mniejszy stres. Efekt terapeutyczny korzystania z przyrody jest dla zdrowia psychicznego często wyższy niż różnorodnych terapii (również tych o naukowo wykazanej skuteczności), a dla zdrowia fizycznego wyższy niż korzystanie ze zorganizowanych form aktywności fizycznej. Innymi słowy wspinanie się na drzewa czy szybki spacer po lesie może być korzystniejszy niż zorganizowana gimnastyka i terapia poznawczo-behawioralna i są coraz częściej przepisywane jako właściwa terapia przez psychologów i psychiatrów na całym świecie, zamiast bardziej klasycznych zabiegów terapeutycznych.

Korzystny wpływ przyrody i zieleni na samopoczucie wydaje się oczywisty. Codziennie możemy to sprawdzać na sobie. Znane są, wielokrotnie powtarzane badania, które dowodzą, że zieleń (szczególnie ta naturalna) obniża poczucie stresu. Kontakt z zielenią i błękitem przyrody obniża poziom kortyzolu – hormonu stresu, podwyższa zaś – serotoniny, często uważanej za hormon szczęścia. Obecność przyrody w naszym życiu, nawet takiej widzianej tylko na zdjęciu wpływa na koncentrację i samokontrolę, prawdopodobnie poprzez dopaminowe pobudzenie układu pragnienia i układu kontroli5. Deficyt przyrody, połączony z przebodźcowaniem ze strony elektroniki jest prawdopodobnie jednym ze źródeł coraz większej liczby dzieci z orzeczeniem ADHD, a przywrócenie dziecka do nieskrępowanych zabaw na świeżym powietrzu w możliwie dzikiej przestrzeni sprzyja, a nawet zastępuje terapię leczenia ADHD6. Czasopismo Additude poświęcone ADHD jako pierwszą poradę dla osób opiekujących się dziećmi z ADHD podaje ruch fizyczny7.

Wiemy, że pracownicy biurowi, którzy mają miejsca do pracy w pobliżu okien, szczególnie jeśli za oknem widzą drzewa i inną zieleń, są bardziej zrelaksowani i skoncentrowani, a uczestnicy eksperymentów wykazują wyższe wyniki w testach poznawczych po kontakcie ze środowiskiem przyrodniczym. Spostrzeżenia te dotyczą również dzieci8. Badania dowodzą też leczniczego działania zanurzenia się w przyrodę. Badacze towarzyszyli osobom uczestniczącym w programie kilkunastodniowych wyjazdów w miejsca, w których człowiek ma ciągły kontakt z dzikim środowiskiem. Co ciekawe, ważny był tam nieskrępowany kontakt z przyrodą, zakładający brak szczegółowej organizacji czasu. Stephen i Rachel Kaplan, prowadzący te badania zauważyli, że członkowie takich eksperymentów rozwijali coś, co za Wiliamem Jamesem nazywali uwagą mimowolną lub fascynacją. Spostrzegli, że osoby, które mają zaplanowane działania są przemęczone uwagą ukierunkowaną, a więc czynnościami podejmowanymi w pewnym celu i z użyciem konkretnych narzędzi. Tylko odcięcie się od ciągłych bodźców, planów, wymogów zewnętrznych i wewnętrznych uwarunkowań może skutkować szerszym spojrzeniem na otaczającą rzeczywistość, jej różnorodność i złożoność, a w efekcie pozwala zafascynować się nią. Złożona, różnorodna przyroda, jako nasze naturalne siedlisko, bardzo pomaga w tym procesie, którego skutkiem jest redukcja stresu9.

Zwolennicy hipotezy biofilii proponują nie tylko większy kontakt z możliwie dziką przyrodą, ale też włączenie przyrody do swojej przestrzeni życia codziennego – otaczanie się roślinami, korzystanie z drewna w rozwiązaniach architektonicznych, adaptacji wnętrz i sztuki przywodzącej na myśl kolory i motywy przyrody. Każdy z nas może zrobić mały myślowy eksperyment i zastanowić się w jakiej przestrzeni czuje się najlepiej – gdzie najlepiej wypoczywa, koncentruje się, a gdzie czuje się zestresowany. Ja przypominam sobie znakomicie zaprojektowany budynek Biblioteki Uniwersytetu Warszawskiego, na którym zdobywałem tytuł magistra. Czysty, niemal kamienny beton przesycony był zielenią. Naturalne światło, duże okna i cisza, ale nie absolutna. To wszystko sprawiało, że łatwiej przychodziło mi skupienie na nauce, a jednocześnie zapominałem o stresie goniących terminów.

Intuicyjnie wiedzą to najlepsi architekci współcześni i historyczni. To dlatego naturalne światło, cegła, drewno, motywy roślinne i same rośliny są ciągle powracającym i wartościowym elementem dobrze zaprojektowanych budynków i wnętrz.

Również źródeł piękna poszukujemy w przyrodzie. Jeden z najczęściej pojawiających się motywów piękna, a więc zdrowe, młode ludzkie ciało, jest uosobieniem siły przyrody. Piękna poszukujemy też w górach, w drzewach, w strumieniu, w skałach i kamieniach, w falach morskich, na łące, w kwiatach, ptakach, owadach. To dlatego, starając się upiększyć mieszkanie często sięgamy po kwiaty i rośliny doniczkowe, intuicyjnie czując, że sztuczne kwiaty nie do końca spełniają swoją rolę.

Przyroda jest źródłem kreatywności i wyobraźni. Wiele przełomowych odkryć i wynalazków (z samolotem na czele) wywodzi się z podglądania przyrody, a we wspomnieniach większości słynnych naukowców i artystów (z Leonardo da Vinci na czele) odnajdziemy fascynację przyrodą. Louv przytacza szwedzkie badania dowodzące, że dzieci na placach zabaw bawiły się w krótkich, przerywanych epizodach, podczas gdy te przebywające w naturalnym, różnorodnym krajobrazie wymyślały długie, nawet wielodniowe scenariusze i powracały do przerwanych zabaw, włączając w nie małe i duże elementy przyrody. Inne badania (z USA i Danii) potwierdzają te spostrzeżenia – przyroda nie tylko sprzyja zabawom ruchowym, ale również pobudza wyobraźnię, a zadrzewione i naturalne place zabaw cieszą się większą popularnością niż te pozbawione żywej przyrody10. Co ciekawe, na sztucznych placach zabaw rolę liderów przejmują głównie dzieci sprawniejsze fizycznie, podczas gdy w zabawach w dzikiej przestrzeni przyrodniczej ważniejsze stają się umiejętności językowe, kreatywność i pomysłowość. Niektóre badania sugerują również, że dzieci wybierają bardziej dzikie miejsca do zabawy, a te szczególnie twórcze i kreatywne, wręcz ich potrzebują11.

Dużo już wiemy o mechanizmach korzystnego wpływu przyrody na nasze zdrowie. Ciągle jednak wiele spostrzeżeń znajduje uzasadnienie jedynie w hipotezach badawczych. Louv opublikował swoją pracę w 2005 roku. Jak sam wspominał na jednej z konferencji, w której miałem okazję wspólnie z nim uczestniczyć, w tamtym czasie był w stanie dotrzeć do 60 badań naukowych badających wpływ przyrody na człowieka. Dziś, na stronie poświęconej temu zagadnieniu (www.childreanandnature.org) możemy znaleźć odniesienia do ponad 900 prac tego typu, spośród których większość dowodzi dużego znaczenia przyrody dla harmonijnego rozwoju człowieka i jego ogólnego dobrostanu. Niewiele jest kwestii, wobec których świat nauki jest niemal zgodny. Znaczenie przyrody dla właściwego rozwoju człowieka, jest obok ewolucji czy hipotezy antropogenicznych źródeł globalnego ocieplenia jedną z powszechnie akceptowanych teorii.

Dlaczego zatem odczuwamy pewną nieufność, a czasem i strach związany z przyrodą? Wydaje mi się, że wynikają one z mieszanki obawy przed wyobrażonymi lub prawdziwymi niebezpieczeństwami (wilki, węże, kleszcze i bakterie), brakiem kontaktu z przyrodą (przyzwyczajenie do wygodnej, miejskiej codzienności) oraz poddaniu się konsumpcyjnemu stylowi życia (na kontakcie z przyrodą można wiele zyskać, ale trudno na niej zarobić, więc mało kto ją reklamuje). Tymczasem, co również wskazuje Louv, ciekawość i zrozumienie przyrody rodzi się z dziecięcej pasji. Dzieci (co sam sprawdziłem wielokrotnie) są z natury zainteresowane przyrodą, niezależnie czy objawia się w postaci drzewa, skały, żaby czy larwy chrząszcza majowego. Lubią się jej przyglądać, lubią ją dotykać (czasem robiąc niehumanitarne eksperymenty), lubią z niej korzystać. Jednak te, które nie nauczyły się tego w dzieciństwie, są jakby impregnowane na przyrodę – trudniej jest im czerpać z niej siłę i energię, lub mówiąc językiem mniej metafizycznym – trudniej im przyrodą zwalczać stres i regenerować siły fizyczne.

Powyższy tekst jest fragmentem książki “Szkoła od Nowa: czy nauka o rozwoju człowieka pozwoli nam stworzyć lepszą edukację?” Książka wydawana jest poprzez crowdfunding. Akcja jest już zakończona: wspieram.to/szkolaodnowa. Premiera planowana jest nie później niż 31 października.

1Louv R. [2014] s. 57-125

2Pinker S. [2018]

3ibidem, s. 313-342

4Wilson E. [1984]

5D. Lieberman, M. Long [2019], s. 309

6Porównaj: Smith A., Hoza B., Linnea K. i inni [2011]; Verret C., Guay M-C., Berthiaume C. i inni [2010]

7www.additudemag.com/slideshows/exercise-ideas-for-kids-with-adhd-movement-for-focus/ (dostęp: 04.2020)

8Louv R. [2014], s. 131,132, 133

9Kaplan R., Ryan S. [1998]

10Louv R. [2014], s. 113, 218-219

11Ibidem, s. 114

Źródła:
Louv R. [2014] Ostatnie dziecko lasu, Grupa Wydawnicza Relacja
Pinker S. [2018] Nowe Oświecenie, Wydawnictwo Zysk i S-ka
Wilson E. [1984], Biophilia, Harvard University Press
Lieberman D., Long E. [2019] Mózg chce więcej. Dopamina, Wydawnictwo JK
Smith A., Hoza B., Linnea K. i inni [2011], Pilot Physical Activity Intervention Reduces Severity of ADHD Symptoms in Young Children, Journal of Attention Disorders, 25.08.2011
Kaplan R., Ryan S. [1998] With People in Mind: Design and Managment for Everyday Nature, Island Press
Childrean in Nature: www.childreanandnature.org