Bez cierpienia nie ma życia!

Nie jest to filozoficzne stwierdzenie przypominające nam o śmierci, wojnie, chorobie. Jest to stwierdzenie wypływające z nauki, dzięki której wiemy, że ból, cierpienie, przygnębienie jest niezbędnym elementem naszego życia, tak jak zmęczenie, niewyspanie czy głód. Dzięki zmęczeniu odpoczywamy, dzięki głodowi jemy, ból czy cierpienie motywuje nas do podjęcia działań przynoszących nam ukojenie.

Andres Hansen w książce „Wyloguj swój mózg” [2020] pyta: „dlaczego czujemy się źle, chociaż jest nam tak dobrze, dlaczego – choć mamy dach nad głową, pełne brzuchy i nie musimy się każdej nocy bać o swoje życie – nie czujemy wszechogarniającego, niekończącego się szczęścia? Odpowiedź na to pytanie brzmi: natura nigdy nie widziała większego sensu w obdarzaniu człowieka poczuciem długotrwałego szczęścia”. Ewolucja obdarzyła nas emocjami (zarówno tymi trudnymi, jak i przyjemnymi), aby zwiększyć nasze szanse przetrwania. Podobnie jest z bólem i cierpieniem. Również Paul Bloom („The Sweet Spot” [2021]) przypomina argument ewolucyjny, zaznaczając, że ból jest potrzeby do trenowania ciała w unikaniu bólu.

Osiągnęliśmy ten stan wolności od głodu, zimna, niebezpieczeństw i trosk o przetrwanie z każdą nową zimą, stan o którym marzyli ludzie w przeszłości, stan w którym wszyscy w końcu będziemy szczęśliwi. A jednak w czasach powszechnego dobrobytu, nie czujemy się szczęśliwi. Choć mamy wszystko na wyciągnięcie pilota, w ciele wytwarzają się mechanizmy powrotu do homeostazy, które sprawiają, że wcale nam nie jest tak dobrze. Zwyczajnie – gdy jest nam zbyt dobrze – w organizmie pojawiają się neurochemiczne mechanizmy, ściągające nas na ziemię. Pisze o tym Anna Lembke w „Niewolnicy dopaminy” [2023]. To stąd bierze się na przykład dół dopaminowy sprawiający, że kolejny papieros używany jest już tylko po to, aby zatkać przykre uczucie, gdy przez jakiś czas się nie zaciągaliśmy. Podobnie jest z grami, mediami społecznościowymi, słodkimi przekąskami. Dają one nam chwilowe poczucie przyjemności, po którym staczamy się głębiej w nieprzyjemność niż byliśmy wcześniej.

I dobrze, bo gdybyśmy uznali, że mamy wszystko, co jest potrzebne do życia, przestalibyśmy mieć motywację do podejmowania jakiegokolwiek wysiłku. Siedzielibyśmy w błogości w fotelu oglądając na okrągło seriale i jedząc pączki. Wspomniany Paul Bloom zauważa jednak, że jest duża różnica pomiędzy bólem, który przydarza nam się przypadkiem lub jest wynikiem powrotu do stanu równowagi po dopaminowej przyjemności, a tym który wybieramy dla siebie sami (ból mięśni po wysiłku fizycznym, czy lęk wysokości w czasie górskiej wspinaczki). Ten pierwszy, choć nierzadko ratuje nam życie lub zdrowie, może pozostawiać niekorzystny rys w naszej psychice (np. w postaci lęku). Ten drugi hartuje nas, ćwiczy i przygotowuje na nieprzewidziane wyzwania. Oba przywracają równowagę na szali przyjemności – nieprzyjemności, sprawiając, że zwykłe rzeczy – szklanka wody, uśmiech kolegi, ładny widok ze szczytu – sprawią nam więcej przyjemności. Bloom zresztą zauważa, że rzeczy, które szczególnie cenimy w życiu, to te, które wiązały się z przezwyciężaniem trudności. Gdy coś nam przychodzi zbyt łatwo, zwykle jest to dla nas mało znaczące.

Jakie wnioski mogą wynikać z tego dla naszej relacji z dziećmi. Warto zacząć od tego, że zadaniem rodzica czy szkolnego opiekuna nie powinno być zaspokojenie potrzeb dziecka za wszelką cenę. Nieprzyjemne uczucie, na przykład gdy jest głodne, zmęczone po leśnej wycieczce, na której jeszcze dodatkowo zmoczyło i zbrudziło sobie spodnie, a dłonie poraniło kolcami jeżyny, to zwykła rzecz. Tymi zwykłymi rzeczami zajmijmy się, ale zwyczajnie, spokojnie, bez lamentowania nad tym, jaka tragedia się dziecku stała. Niech uczy się, że nieprzyjemności są częścią życia. Warto też proponować działania, które będą zetknięciem się z trudnymi wyzwaniami w kontrolowanych warunkach. W szkole taki wyzwań jest wiele, ale aby osiągnąć odpowiedni efekt rozwojowy, ważne, aby wynikały one z wyboru dziecka. Dla chłopaka, który uwielbia grać w piłkę, ból piszczela, po zderzeniu z kolegą będzie tylko jednym z wielu zdarzeń, które sprawi, że strzelony gol da jeszcze więcej radości. Dla tego, który został do piłki zmuszony, pierwsze nieprzyjemne zdarzenie na boisku może doprowadzić do jeszcze większego wycofania i zniechęcenia. Dlatego wybór jest ważny.