Leonardo da Vinci, jaki wyłania się nam ze znakomitej książki Waltera Isaacona1 to człowiek, który poddawał się jakiejś przemożnej sile wewnętrznej, którą można nazwać dociekliwością. Interesował się całym otaczającym go światem, bacznie obserwując ptaki, grę światła i cienia, rośliny, ludzi, struktury geologiczne, konstrukcje architektoniczne. Tworzył własne koncepcje oparte zarówno na obserwacjach przyrody, własnych doświadczeniach, jak i zupełnie abstrakcyjnych pomysłach. Jednak bardzo często, gdy wydawało mu się, że uchwycił istotę rzeczy, zniechęcał się i pozostawiał przedmiot swojego zainteresowania nieskończony.

Gdyby był muzykiem, nauczywszy się najtrudniejszego utworu do zagrania na fortepianie, pozostawiał by ten instrument i uczyłby się grać na skrzypcach. Gdyby był architektem, stworzyłby nowatorski projekt, doglądałby budowy, ale z niechęcią przychodził na wielkie otwarcie. Gdyby był malarzem, opracowywałby niezwykłą technikę, wypróbowywałby ją na najtrudniejszym zadaniu jakie sobie wyobraża, a następnie pozostawiał dzieło nieskończone. A że był po trochu każdym z nich, tak właśnie robił. Typowy typ dopaminergiczny.

Mało jest osób, które są tak silnie napędzane wewnętrznie czystą dociekliwością. Zazwyczaj źródła naszych motywacji są dużo bardziej złożone. Jednak u dzieci najważniejszym źródłem motywacji poznawczych jest zwyczajna ciekawość. Dzieci są jak Leonardo da Vinci, Einstein i Edison – chcą wiedzieć wszystko. Twierdzenie to można odwrócić – da Vinci, Einstein i Edison – zostali uznani za geniuszy, gdyż mogli pozostać Lenny’m, Alberem i Tomkiem.

Dlaczego rzeczy ciekawe przykuwają naszą uwagę bardziej od nudnych? Co uważamy za ciekawe? Nasze mózgi tworząc wizję otaczającej nas rzeczywistości tworzą złudzenie (zjawisko to szerzej opisane jest w części II książki). Sygnały z naszych zmysłów są przefiltrowane przez nieświadome układy neuronalne i przekazywane świadomości w postaci uproszczonej i zgeneralizowanej. Trwa to zwykle niecałe pół sekundy. Można powiedzieć, że świat który widzimy świadomie jest w rzeczywistości inny i umyka nam o pół sekundy do przodu. W jaki sposób zatem jesteśmy w stanie złapać lecącą w naszą stronę piłkę? Otóż nasz mózg na podstawie bodźców zewnętrznych i przeszłych doświadczeń tworzy wizję rzeczywistości wyprzedzającą bieg wydarzeń o pół sekundy. Można zatem powiedzieć, jak celnie zauważył profesor Marek Kaczmarzyk na wystąpieniu TedEx w Bydgoszczy, że rzeczywistość to to, co nasz mózg sądzi, że wydarzy się za pół sekundy na podstawie tego, co zdarzyło się pół sekundy temu. To przewidywanie ma bardzo duże znaczenie przystosowawcze – pozwala nam się poruszać, unikać przeszkód czy zagrożeń.

Jeśli wszystko idzie zgodnie z planem – zdarza się to, co nasz mózg przewidywał, że się zdarzy – odbieramy to jako przewidywalne lub nudne. Nie ma potrzeby do podnoszenia alarmu. Co jednak, jeśli zdarzy się coś niezgodnego z przewidywaniem? Wtedy stanowi to potencjalne zagrożenie lub źródło niespodziewanej korzyści. Takie zdarzenie odbieramy jako coś ważnego, ciekawego. Nasz mózg postawiony jest w stan gotowości. Możemy to obserwować w postaci wzmożonego wydzielania dopaminy lub jeszcze szybszym reakcjom pobudzenia elektrycznego, wykrywanego nawet przez dość prymitywną metodę badawczą, czyli elektroencefalografię (EEG)2. Niektóre osoby na nowość częściej reagują lękiem i reakcją obronną, inne mają tendencję do pobudzania ciekawości. Ciekawi jesteśmy bardziej, gdy czujemy się bezpiecznie, lękowo reagujemy zwykle łatwiej, gdy trwa w nas stres.

Wraz z rozwojem osobniczym ciekawość zaczyna zależeć nie tylko z naszej natury oraz aktualnego stanu psychicznego (głównie poczucia bezpieczeństwa). Wśród ważnych czynników pojawiają się, między innymi: znaczenie i sens.

Podejmowane czynności mogą mieć znaczenie dla konkretnej osoby (przynoszą zyski, zadowolenie, satysfakcję z samorozwoju), dla społeczności lub nawet szerzej – społeczeństwa, środowiska przyrodniczego, świata. W zależności od osobowości dla jednych ważniejsze są działania mające znaczenie dla najbliższych, dla innych ważniejsze będą te związane z samorozwojem lub przynoszące korzyść szeroko pojętą wszystkim.

Sens można określić jako najbardziej logiczne dążenie do pewnego celu. Dążenie do sensu jest u dzieci ustawieniem domyślnym. Dla osób silnie motywowanych poczuciem sensu, istotna będzie nie tyle istota polecenia, ale rezultat końcowy. Jeśli z takich osób składałaby się ekipa budowlana, mogłaby ona wybudować dom nie do końca tak, jak wymagają tego przepisy, ale tak, jak oni uważają to za stosowne. Środowisko kulturowe wielu zawodów nie toleruje takiego swobodnego podejścia (i słusznie, bo zwykle opiera się ono na heurystykach i błędach poznawczych), dlatego często tłumimy nasze poczucie sensu.

Jaki jest praktyczny wniosek z tych spostrzeżeń? Uważam, że jeżeli chcemy aby dziecko rozwijało się szybko i wszechstronnie, powinniśmy poznać lepiej jego zainteresowania i motywacje, tak aby korzystać z jego naturalnej dociekliwości nakierowanej na sens i znaczenie. Dzięki temu wiedzieć będziemy, które dziecko w grupie będzie rozwijało swoją dociekliwość w przestrzeni sztuki opartej o geometrię, a które przez logikę abstrakcji matematycznej, które można wykorzystać jako biegłego w analizie krytycznej, a które skorzysta z motywacji do stworzenia przyjaznej atmosfery, przez co pchnie wspólny projekt do przodu. Innymi słowy, dla którego sens i znaczenie objawiać będzie się będzie w abstrakcjach systemu, a dla którego w emocjach szkolnych rówieśników.

Powyższy tekst jest fragmentem książki “Szkoła od Nowa: czy nauka o rozwoju człowieka pozwoli nam stworzyć lepszą edukację?” Książka dostępna jest w sprzedaży na tej stronie w zakładce “książka -> kup książkę”.

1 Isaacson W. [2017] Leonardo da Vinci, Insignis

2 Takie pobudzenie nazywamy N400, co oznacza, że odczyty zaskoczonego mózgu wychylają się w kierunku ujemnym (negatywnym), a 400 wynika z faktu, że następuje to po ok. 400 milisekundach. Zobacz więcej: Beck H. [2018] s. 231-232.