“Problem” dostępu dzieci do elektroniki jest jednym z najbardziej spędzających sen z powiek rodziców. Sami jesteśmy uzależnieni od fejsbuków, mesendżerów, youtubów. Nie ma jednak w nas zgody, aby nasze dzieci miały podobnie. Jednocześnie nie rozumiemy nowych mediów. Choć akceptujemy infantylne w wyglądzie gry nostalgicznie przypominające gry naszego dzieciństwa (patrz Minecraft), to nie podobają nam się bardzo podobne w mechanice gry współczesnej młodzieży, w której “rozwalamy” przeciwnika. No więc jak to jest z tą elektroniką? Dopuścić czy zabronić?

Niestety i tu nie dam jasnej odpowiedzi. Wiem, lepiej się sprzedają drastyczne i radykalne porady (co sprawia, że mocno boję się o poziom sprzedaży tej książki), jednak chcąc podać jak najlepszą odpowiedź muszę jedynie stwierdzić – to zależy.

Zmiennych jest tu bardzo dużo. Sposób korzystania, wiek dziecka, wykorzystywane treści, cel i efekt korzystania, czas ekspozycji. Niewątpliwie żyjemy w czasach zdominowanych przez treści elektroniczne. Sam należę do pokolenia przejściowego. Jako dziecko byłem analogowy i papierowy, ale na studiach korzystałem już z telefonu komórkowego i internetu. Dziś, również przygotowując tą książkę, wciąż wyszukuję treści w internecie, szukam inspiracji na You Tube, oglądając np. TedEx, sprawdzam dane z Wikipedią, a jeśli mam wątpliwości wobec rzetelności hasła – również w internecie wyszukuję odpowiedni artykuł naukowy. Jeśli wybieram źródło drukowane, to tylko dlatego, że lubię usiąść z książką w ręku w wygodnym fotelu lub w hamaku na ogrodzie i z ołówkiem w ręku śledzić tekst, raz za razem zapisując uwagi na marginesie. Jest to raczej przyzwyczajenie, może rytuał, a nie faktyczna przewaga nad treścią elektroniczną. Wszak ta sama książka mogłaby być czytana na nośniku danych.

Elektronika to możliwość szybkiego porozumienia się z rodziną lub znajomymi przebywającymi setki kilometrów od ciebie. Elektronika to dostęp do wartościowych i ważnych danych, które wpływają na kondycję ekonomiczną jednostek. Elektronika jest demokratyczna, dostęp do telefonu komórkowego w państwach afrykańskich jest większy niż do elektryczności z drutu (telefony ładuje się często panelami słonecznymi). Dzięki elektronice znajdujemy pracę, kupujemy i sprzedajemy, komunikujemy się, znajdujemy partnera, umawiamy się na randki. Odbieramy kulturę, sztukę, naukę, które, dzięki elektronice, osiągają coraz wyższy poziom. Internet sprawił, że cenzura i propaganda w starym stylu traci powoli sens.

Jednocześnie elektronika niesie ze sobą dużo zagrożeń. Tak zwani trolle są nowym narzędziem propagandy, lub raczej siania dezinformacji. Na zamkniętych listach dyskusyjnych młodzież się ocenia i obraża, co obecnie jest największym problemem szkolnego nękania. W sieci dostępne są treści szerzące pogardę i nawołujące do dyskryminacji, dochodzi do przestępstw finansowych czy niezgodnego z prawem korzystania z danych osobowych. Nadużywamy ekranów, jesteśmy przestymulowani, niezdolni do dłuższej koncentracji, przejawiamy cechy uzależnienia, przy deprawacji bodźców, pozbawieni elektroniki odczuwamy efekt odstawienia. Niszczą się nam oczy i kręgosłupy, cierpimy na bezsenność, bo przez późniejsze wydzielanie melatoniny spada jakość naszego snu. A nasze dzieci odczuwają to bardziej i szybciej.

Jonathan Haidt, Greg Lukianoff w książce The Coddling of American Mind opisują jak nowe pokolenie Amerykanów przechodzące właśnie przez szkołę średnią jako „kruche”. Świadczy o tym rosnąca liczba skutecznych prób samobójczych. W Stanach Zjednoczonych liczba ta niemal się podwoiła w grupie młodych ludzi w wieku 15-19 lat (w dziesięcioleciu 2007-2017, z około 7 do prawie 12 przypadków rocznie na 100 tysięcy). Wciąż częściej taki akt popełniają chłopcy, ale wśród dziewcząt obserwuje się wyższy wzrost. Tendencja wzrostowa przybrała na sile szczególnie po 2014 r., co oznacza, że w każdym kolejnym roku 10% więcej młodych osób skutecznie się zabija. W Polsce zmiany nie są aż tak alarmujące, ale również obserwujemy wzrost współczynnika prób samobójczych. Zmiany te idą na przekór trendom światowym, gdyż w całej populacji ilość samobójstw w stosunku do liczby ludności spada. To spostrzeżenie, jak i badania jakościowe z udziałem młodzieży wskazują, że główną przyczyną wzrostu liczby samobójstw jest utrata poczucia własnej wartości w związku z tym co się dzieje z internetowym wizerunkiem danej osoby. Chodzi tu o utratę prywatności, nękanie w przestrzeniach odwiedzanych przez znajomych, zmuszanie do sextingu. Dla chłopców nie stanowi ona aż takiego zagrożenia, bo koncentrują się oni na grach internetowych i swoich osiągnięciach w nich, ale dziewczynki skupiają się na tworzeniu swojego wizerunku, który bardzo łatwo jest zniszczyć, podobnie jak ich kruchą psychikę.

Co ciekawe, ilość czasu spędzana przez dzieci w internecie jest w dużym stopniu programowana przez rodziców. Dzieci, szczególnie małe, częściej wybierają swobodną zabawę z grupą rówieśniczą na podwórku niż rozrywkę elektroniczną czy komunikację internetową. Jednak rodzice nie pozwalają dzieciom przebywać bez nadzoru i grupa rówieśnicza szybko się kurczy. Wtedy jedyną przestrzenią, w której dzieci czują się samodzielne i swobodne, staje się świat elektroniki. Rodzice zauważają z trwogą, że dzieci poświęcają jej bardzo dużo czasu i tłumaczą sobie, że jest to ich wybór – że przedkładają telefon i komputer nad wyjście na podwórko. Rzeczywistość jest taka, że wybierają je ze względu na brak ciekawszych sposobów spędzania czasu, które odebraliśmy im bojąc się o ich bezpieczeństwo.

Zwróćmy uwagę na jeszcze jedno poważne zagrożenie dla rozwoju dzieci. Zapewne każde z nas jest w stanie przywołać w pamięci sytuację, gdy pokłócił się z bliską osobą przez komunikator, sms-y czy maila, pomimo dobrych pierwotnych intencji. Dostępne nam dziś formy komunikacji niebezpośredniej, czyli zmodyfikowanej w stosunku do formy, do której przyzwyczajaliśmy się milionami lat ewolucji, ograniczone są głównie do samej literalnej treści. Te części mózgu, które nauczone są znakomicie odczytywać emocje drugiej osoby w procesie empatii emocjonalnej, nudzą się w czasie dyskusji w komunikatorze. Przeciążone są zaś te obwody mózgu, które odpowiadają za interpretację przekazu i przyjmowanie czyjejś perspektywy, czyli związane z empatią poznawczą. Nie dostają one jednak pełnej informacji, bo empatia emocjonalna prawie nie działa. To dlatego tak często popełniamy błąd interpretacji intencji w komunikacji niebezpośredniej. Zapewne dlatego też do załatwiania ważnych spraw na odległość używa się formalnego języka pozostawiającego jak najmniej pola do nadinterpretacji.

Dzieci, które zamiast komunikować się ze sobą bezpośrednio, komunikują się ze sobą przez komunikator w telefonie, w praktyce nie ćwiczą swoich empatycznych obwodów. Prawdopodobnie też później osiągają wprawę w trafnym przyjmowaniu czyjejś perspektywy, rozumieniu czyichś stanów emocjonalnych, myśli czy intencji. Tak kluczowa ewolucyjna zdolność człowieka, która jest niezbędna do współistnienia w społeczności, może być przez nadużywanie elektroniki poważnie ograniczona.

Szkoła powinna postawić na prezentowanie pozytywnego sposobu korzystania z elektroniki. W sieci już dziś dostępnych jest wiele treści i narzędzi wspomagających pracę nauczyciela i edukację dzieci. Sam bardzo często korzystam z bardzo dobrze przygotowanych merytorycznie i artystycznie filmów edukacyjnych, choćby z fantastycznego kanału Ted-ed, czy Vox. Ale elektronika to też zabawa w edukacji. Nauczyciel wspólnie z uczniami może tworzyć grę, w czasie której dzieci poszukują treści i rozwiązań w internecie, ucząc się jednocześnie rozpoznawać treści wiarygodne od zmyślonych. Z dziećmi można się też komunikować poza czasem szkoły, przypominać o tematach zajęć, prosić o wnioski i ewaluację, przesyłać materiały do pracy domowej. W końcu elektronika daje duże możliwości samodzielnej pracy. Dzieci łączą różne źródła (w tym książki czy atlasy) i przygotowują prezentacje w postaci filmów, przy okazji ucząc się o kompozycji, kadrowaniu, kontraście, nagłośnieniu, retoryce. Takie podejście do elektroniki może być fantastycznym mechanizmem do tworzenia projektów, w które można wpleść tworzenie plakatów (a więc i rozwijanie kreatywności), czy kampanii na Facebooku (a więc uczenie się zarządzania).

Nie jestem zwolennikiem dużego dostępu do elektroniki dzieci poniżej 8-9 roku życia. Szczególne zagrożenie stanowi ona dla najmłodszych. Czas od momentu urodzenia do ukończenia 5 roku życia powinien być przeznaczony na korzystanie z atrakcyjnej bodźcowo przestrzeni trójwymiarowej. Małe dzieci mają naturalny pociąg do dotykania, smakowania, rzucania, wąchania, pocierania wszystkiego, co znajdą. Dzięki temu tworzą tzw. reprezentacje. Wiedzą czym różni się drewno od metalu, bo odbierają je wszystkimi zmysłami. Wiedzą jak smakuje szyszka i jaki dotyk ma papier ścierny, uczą się po tonie głosu rozpoznać radość i gniew oraz odpowiednio na niego reagować, wiedzą że żywica sosny pachnie ananasem, a źdźbło trawy smakuje jak melon. Tego wszystkiego nie nauczą się z tabletu. Rodzicom łatwo jest dać małym dzieciom do ręki telefon z infantylną grą lub posadzić przed bajką. Mogą wtedy przygotować obiad, powiesić pranie czy chwilę odpocząć przy kawie. Ale ekran przynosi najwięcej szkody właśnie najmłodszym dzieciom.

Jednocześnie przestrzegam przed odcinaniem młodzieży od dostępu do elektroniki. Dorastający młodzi ludzie znajdą sposoby na korzystanie z niej tym łatwiej im mocniej będziemy im tego zabraniać. Jeśli my, nauczyciele, rodzice, nie będziemy otwarci na współpracę w tym względzie z dzieciakami, one uczyć się będą od swoich starszych kolegów lub trafiać na treści przypadkowe, bardzo często nie mające nic wspólnego z naturalnym i harmonijnym rozwojem.

Elektronika to jedna z przestrzeni, w której każde kolejne pokolenie jest znacznie lepsze od poprzedniego. Dzisiejsze 13-latki mogą nie być świadome wszystkich zagrożeń występujących w sieci, ale z pewnością poruszają się w niej sprawniej od swoich rodziców. Warto, żeby ich opiekunowie wyzbyli się zażenowania z tego wynikającego. Przyznajmy przed nastolatkiem, że jesteśmy w tym słabi i poprośmy go o wprowadzenie do swojego świata. Jeśli utrzymujemy z nim dobrą relację, na pewno się zgodzi. Dzięki zamianie ról lepiej go poznamy, niż obserwując go z boku i zamartwiając się.

Jednocześnie zainteresujmy go naszym doświadczeniem i wiedzą. Z wyprzedzeniem przestrzeżmy go przed wiarą w nieomylność internetu, cyberprzemocą, zagrożeniami utraty prywatności, sextingiem, zagrożeniami dla oprogramowania i własnych treści, kradzieżą tożsamości, pornografią czy zagrożeniami dla zdrowia. W internecie z łatwością znajdziemy informacje o najważniejszych zagrożeniach dla młodzieży wynikających z korzystania z elektroniki. Źródeł jest wiele: warto się przygotowywać na bieżąco, bo świat elektroniki zmienia się co roku i co roku dochodzą nowe zagrożenia.

Wobec wyzwań związanych z elektroniką szczególnie istotna jest współpraca z rodzicami, zwłaszcza, że mają oni bardzo różne podejście do korzystania z niej. Jedni całkowicie zabraniają używania telefonu, a w konsekwencji nastolatek przemyca smartfona do szkoły i korzysta po kryjomu. Inni pozwalają na wszystko, co czasem skutkuje całkowitym rozkojarzeniem, rozdrażnieniem lub sennością dnia następującego (po przechodzeniu poziomu w ulubionej grze do czwartej nad ranem). Żadne z tych rozwiązań nie jest dobre, ale nie znaczy to, że rozwiązania pośrednie są lepsze. Jak ze wszystkim w temacie elektroniki kluczowa jest relacja z dzieckiem. Jeśli jest ono z nami szczere, nie wstydzi się tego co robi, nie kryje się z tym, może w nas znaleźć pomoc i oparcie, łatwiej będzie mu konstruktywnie korzystać z elektroniki.

Wymaga to naszego zainteresowania już od najmłodszych lat. Dorosły, tak rodzic jak i nauczyciel, powinien, choć raz na jakiś czas wspólnie oglądać Pepę razem ze swoim brzdącem i Harrego Pottera z wczesnym nastolatkiem. Powinien zainteresować się Minecraftem i spróbować, kiedy dziecko chce, aby zagrał na mapie, które samo zrobiło. Jeśli będziesz mu pokazywał, że jego świat jest dla ciebie mało wartościowy, to nie przyjdzie do ciebie gdy rozgrywać się będzie akt nękania na klasowej grupie messengera. Zainteresowanie jego światem, ale bez moralizowania i oceny, sprawi jednocześnie, że nastolatek będzie bardziej wrażliwy na twoje obawy i troski. Łatwiej będzie mu refleksyjnie spojrzeć na swoją aktywność w internecie i konstruktywnie ją zmodyfikować.

Powyższy tekst jest fragmentem książki “Szkoła od Nowa: czy nauka o rozwoju człowieka pozwoli nam stworzyć lepszą edukację?” Książka wydawana jest poprzez crowdfunding. Akcja jest już zakończona: wspieram.to/szkolaodnowa. Premiera planowana jest nie później niż 31 października.

Źródła:
Haidt J., Lukianoff G. [2019] The Coddling of the American Mind, Penguin Books Oren M., i inni [2019]
Suicide Rates Among Adolescents and Young Adults in the United States, 2000-2017, JAMA, jamanetwork.com
Statystyki policji: statystyka.policja.pl
Gray P. [2015] Wolne dzieci, Wydawnictwo MiND