Ukryta funkcja szkoły

Druga fala epidemii już tu jest. Szkoły średnie i uniwersytety są zamykane. Jeśli trend się nie zmieni – zamknięte będą też szkoły podstawowe i przedszkola, a my wrócimy do pracy w domowym biurze.

W tym całym zamieszaniu bolejemy nad tym, że nasze 7-letnie dzieci nie mogą zostać same w domu, albo, że nasi 13-latkowie przestają się uczyć, gdy szkoła działa zdalnie. Zapominamy w ten sposób o najważniejszej funkcji szkoły, którą ta sprawuje niepostrzeżenie i przypadkowo.

Jest nią oczywiście socjalizacja i cały zakres umiejętności, których dzieci uczą się w kontakcie z innymi. Socjalizacja jest terminem socjologicznym. Psycholog czy neurobiolog powie o rozwoju empatii emocjonalnej i poznawczej, antropolog ewolucyjny o mentalizacji drugiego, trzeciego i czwartego stopnia oraz o tworzeniu grup interakcji społecznych.

Wszystkie te zjawiska są szeroko przebadane i udokumentowane. Badania potwierdzają nasze hipotezy, że jesteśmy gatunkiem hiperspołecznym, co oznacza, że nie tylko korzystamy z naszych społecznych relacji, ale też jesteśmy od nich uzależnieni. Relacje są podstawą naszego codziennego samopoczucia i długotrwałego stanu psychicznego. Bez nich wpadamy w depresję, ale również fizyczny stan naszego ciała ulega pogorszeniu.

I tu dochodzę do puenty – bez wykształcenia umiejętności zarządzania naszymi relacjami – nie będziemy w stanie dobrze funkcjonować w naszym świecie relacji społecznych. Będziemy się go bać, wycofywać z niego, popełniać błędy złej interpretacji, czy nieumiejętnego załatwiania spraw lub rozwiązywania konfliktów.

Nauka nie jest najważniejszą rzeczą, z jaką dzieci spotykają się w szkole. Brak wiedzy na temat mejozy, Słowackim, czy zlodowaceniach nie sprawi, że ich życie będzie godne pożałowania. Za to niedorozwój umiejętności społecznych, takich jak empatia poznawcza, którą zaczynamy ćwiczyć mniej więcej w czasie, gdy idziemy do przedszkola – może się do tego przyczynić.